„Niezwykłość jest jedynym źródłem wiecznego związku między ludźmi”
Wiele osób nie lubi Walentynek, że niby to naciąganie ludzi, że to święto takie niepolskie, a „wiadomo”, że polskie najlepsze, że miłość powinno się świętować codziennie, a nie tylko w lutym itd. itp. Też tak kiedyś miałem i robiłem bojkot czekoladek, misiów, róż i specjalnych kolacji. Jakiś czas temu mi się jednak zmieniło, no może mniej w kontekście czekoladek i misiów, ale w kwestii świętowania miłości. Doszło do mnie bowiem, że w sumie, skoro każda chwila na świętowanie miłości jest dobra, to już na pewno cały dzień również, a już specjalny to w ogóle. Mamy przecież dzień ziemi, mamy dzień dziadka, mamy nawet dzień strażaka, to w sumie czemu nie mieć dnia miłości? Nie trzeba go przecież świętować tak jak każdy. Ja na przykład świętuję dzisiejszy dzień m.in. tym felietonem. O miłości właśnie. Chcę Wam napisać o trzech moich ulubionych definicjach miłości. Takie TOP 3 na 2021. Wierzę w to, że to jak definiujesz rzeczy, wpływa na to, jak je odbierasz, jak odczuwasz i jak postępujesz. Psycholodzy powiedzą – to jak myślisz, wpływa na to, jak się czujesz, a to jak się czujesz, wpływa na to, jak działasz. Tak więc to, jak definiujemy miłość, będzie wpływać na to, jak ją celebrujemy, pielęgnujemy, przeżywamy, jak długo nazywamy coś miłością i czy oraz kiedy z niej rezygnujemy.Zacznijmy od pierwszej definicji, którą usłyszałem jakiś czas temu z ust Simona Sineka, a brzmi ona mniej więcej tak – „Miłość jest wtedy, kiedy odsłaniasz wszystkie swoje słabości oraz braki i ufasz, że ta osoba ich nie wykorzysta przeciwko Tobie”. Piękne co? Chodzenie w zbroi, niepokazywanie jacy jesteśmy w relacji, w rodzicielstwie, w przyjaźni powoduje, że nie dajemy komuś szansy, by tak na prawdę nas poznał i pokochał… no bo kogo kocha ten ktoś? Kogoś kogo udajemy? Kogoś kim nie jesteśmy? Oczywiście najczęściej się boimy, że skoro nas pozna, to nas zostawi… tylko jak tak żyć? Cały czas w lęku. Nie otwierając serca. Przecież to nie miłość, a już na pewno nie miłość do samego siebie. Inna kwestia, że nasi bliscy czasami widzą więcej prawdy o nas samych niż my np. piękno, które ukrywamy pod stertą ograniczających przekonań. Więc być może nawet bardziej nas kochają niż my siebie… – Czy kochasz tak, że odsłaniasz wszystkie słabości i ufasz, że ktoś ich nie wykorzysta? – Czy kochasz tak, że bez wstydu zdejmujesz zbroję odkrywając swoje lęki, braki, smutki i słabości? – Czy kochasz tak, że zdejmujesz przed nim/nią szlafrok z całą (nie)doskonałością swojego ciała, jego zmarszczkami, bliznami i niepowtarzalnymi cechami? Druga definicja to definicja Coveya, który mawiał, że miłość to nie tylko uczucie, a przede wszystkim działanie. W jednej ze swoich książek opisuje historię mężczyzny, który żali się, że nie kocha już swojej żony. Covey odpowiada krótko: „No to ją kochaj”, mężczyzna odpowiada: „Ale czego nie rozumiesz, ja jej już nie kocham”, Covey ponownie odpowiada: „No to ją kochaj”. Miłość to działanie. Kochanie to zaproszenie kogoś na spacer po pracy, to zrobienie komuś kolacji, to czas na rozmowę, to ciekawość drugiej osoby. To nie tylko motyle w brzuchu. W miłości nie wystarczy nam tylko storytelling albo storyfeeling…. bez storydoingu nie zajedziemy daleko Co z tego, że mówisz mu/jej, że ją kochasz, co z tego, jeżeli to nawet myślisz i czujesz, jeżeli za tym nie podąża czas, działanie i codzienne staranie. To jak miłość i miłowanie… albo może bardziej współcześnie kochanie. Miłość i kochanie jadą w tandemie i kiedy jedno przestaje pedałować, drugie nie ujedzie za daleko. Bez działania (kochania) nie ma uczuć (miłości) i bez uczuć nie ma działania. Czekanie aż motyle przylecą do Twojego brzucha bez otwarcia okna, stworzenia warunków, by w nim zamieszkały, na nic się zda. Notabene pytaliście kiedyś swojego partnera/partnerkę, co dla niego/dla niej znaczy miłość? Albo swoje dzieci? Jak chcą być kochani? A mówiliście im, jak Wy chcecie być kochani przez nich?No i trzecia definicja, last but not the least, która w zasadzie spójna jest z tą drugą i szczerze mówiąc nawet nie jest to definicja miłości… chociaż ostatnio tak do mnie trafił ten cytat, że postanowiłem go tutaj umieścić: „Niezwykłość jest jedynym źródłem wiecznego związku między ludźmi”. Te słowa Andre Breton oznaczają dla mnie ciągłą drogę w odkrywaniu siebie nawzajem oraz zaskakiwaniu siebie i sobą każdego dnia. Nie tylko oczywiście dzisiaj… dzisiaj bowiem trochę trudniej kogoś zaskoczyć. Chodzi o to, by codziennie szukać ze swoim partnerem odpowiedzi na pytanie: Jak nie popaść w zwykłość tej relacji? Jak nie popaść z codzienność, w stagnację, w powtarzalność i nudę? Miłość cierpliwa jest… ale bez przesady… Kiedy jej nie podsycasz ginie. Umiera w samotności przed telewizorem, w ciszy przed snem, w braku tematów do rozmów, w migrenach i zmęczeniu. Zaczyna się opierać na niezwykłych wspomnieniach, a przecież życie tylko wspomnieniami nie jest życiem tu i teraz. Bez niezwykłości nie ma miłości… że tak zarymuję. – Jakie zwykłości zabijają Twoją miłość? – A jakie niezwykłości ją karmią? Poświętujmy dzisiaj miłość. Miłość do siebie, miłość do innych. Może uchylmy rąbka zbroi lub szlafroka, może zróbmy coś niezwykłego, a może wszystko na raz.
Dużo miłości dla Was