Kindersztuba
Ostatnie miesiące w zamknięciu z 5-latką upływają na domowej edukacji i kindersztubie.
Plan tygodnia:
- Etykieta przy stole, czyli – dlaczego nie jemy łapą… że widelczyk w lewej ręce, a jak omleta kroimy nożem, to nie przytrzymujemy go ręką, że nie liżemy talerza… przy ludziach…
- BHP… czyli, że myjemy ręce nie tylko wtedy, jak korzystaliśmy z toalety…
- Geografia i historia… np. że tata nie widział dinozaurów…
- i że nad morze jedzie się tyle ile 10 odcinków „Mija i Ja”.
- Nauka pisania i czytania… np. opakowań po jogurcie, przepisów z Thermomixa, a ostatnio po zniesieniu lockdownu każdego znaku na parkingu.
- Dyskusje o życiu i filozofii Kanta np. czemu Dursleyowie byli niedobrzy dla Harrego…
Generalnie rozmowy, rozmowy, rozmowy… takie tam, jak chociażby dzisiaj przy śniadaniu. Kiedy przy okazji dyskusji o marzeniach, postanowiłem chytrze przemycić mojej córce daweczkę wewnątrzsterowności (tak gadają rodzice psycho… le)… no więc mówię: „Lenko, jak się o czymś marzy, to wszystkiego można się nauczyć…”
Na to moja córka – „Ale ja nie marzę, żeby kroić nożem”.
Szach Mat!