Podróże,  Refleksje o życiu,  Wakacje,  Wspomnienia

Taka śmieszna historia z wakacji…

Pamiętacie mój wpis o przyjaźni? Ten o podróżowaniu, że nie ważne gdzie, tylko z kim… no to teraz będzie o tym, że są takie chwile, w których przyjaźń wystawiona jest na próbę 🤨
No więc to było tak. 
Mija 16 dzień wyjazdu i powoli zaczynasz myśleć o powrocie. Wiecie, taki moment między… Boże jak mi się nie chce jeszcze wracać do domu, jest tak super, a Boże już tęsknie za domem, swoim łóżkiem, polskim jedzeniem, a… Boże ile będzie trzeba zapłacić za drinki przy basenowym barze 😱…
Ostatni dzień planujesz na spokojnie. Ma być chillout. Chcesz wieczorem położyć się wcześniej spać. Rano pójść jeszcze do aquaparku, żeby Twoje dziecko zapamiętało wyjazd jako wielkie Wow! – taka wisienka na torcie 🍒 No więc basenujesz się, żegnasz morze, potem zjadasz sea bassa i fetę z grilla, idziesz na lody (takie pakowanie, przed pakowaniem) no i po powrocie do hotelowego pokoju zaczynasz się ładować w walizki. Myślisz sobie… na cholerę tyle wziąłem? Tego nie miałem ani razu, tego też, i tego… o kurna to miałem… kurde to mogłem założyć w sumie… Dobra! Done! Wreszcie! Układasz torby na kopiec i czekasz na przyjaciół, aż dadzą znak. Chytry plan jest taki – pakujemy dzisiaj wszystko do auta, a jutro z samego rana tylko śniadanko i go go go!!! Bo dla niewtajemniczonych w tym roku byłem pierwszy raz na wakacjach z przyjaciółmi autem – w sensie daleko, w Grecji.  
Wystawiasz torby na korytarz. Mówisz okej Piter dawaj rzeczy pakujemy. A on okej: „Ania daj klucze od auta” Ania: „Nie mam. Ty je masz”. Piotr: „Nie ja ich nie mam, Ty je masz”, „Ja nie mam” „Ty miałaś na basenie dzisiaj” „Miałam ale z basenu nie brałam… chyba”… i nagle świat zaczyna zwalniać i przyspieszać jednocześnie, niczym Neo unikający kul w finałowej scenie Matrixa. A Ty patrzysz na to wszystko i myślisz… nie, Nie, NIE, NIEEEEE!!!! Nie ma kluczy… 
Nagle stajesz się ofiarą własnych przykładów ze szkoleń i przechodzisz przez wszystkie psychologiczne etapy krzywej zmiany. Najpierw zaprzeczenie – „Dobra, dobra, kurna wyciągnijcie te klucze i nie róbcie ze mnie idioty” potem emocje „Fuck! W poniedziałek mam szkolenie, jak ja się tam dostanę? Masakra”. „Kto gubi klucze od auta… dzień przed wyjazdem?!?!?”. Wpadasz też na wiele „genialnych” tropów! Na przykład! Może dzieci schowały!!! „Lena schowałaś klucze?” „Co ja? Nie”, „A widziałaś je?” „Tak” „Yes, yes, yes mamy je!!!! „A gdzie?” „Nie pamiętam” 🤦🏻‍♂️ „O matko i córko…”
Teraz eksperymentowanie „Dobra do celu! Szukajmy! Nie ma co myśleć! Trzeba działać!”. Podzielmy pokój na strefy! Sprawdzone rzeczy na wschodzie. Niesprawdzone na zachodzie! Dzieci na północy oglądają Smerfy 2 i nie wchodzą w nasze strefy, bo mogą zostać przy okazji rażone piorunem Zeusa. Szukajmy! Najpierw na wierzchu – szafki, biurko, pościel. Głębiej – pościel, torebki, plecak, reklamówki z prowiantem. Jeszcze głębiej – kołdra, walizki, może weszły pod podszewkę torebeczki. Aż po gardło szatana – pod materacem, za regałem, za obrazem, pod panelami, pod tynkiem… nieeeeee maaaaaa ich! Na zachodzie bez zmian…
Dobra! Trzeba rozszerzyć teren poszukiwań! Basen!!! Ostatni raz widzieliśmy je na basenie! „Did you see our keys?” Pytasz kelnera Greka o wyglądzie Adonisa. „Kiss?” „O Boziu… jesteśmy straceni…” Może ktoś zostawił na recepcji. Uśmiechnięta Pani nie ma kluczy. Odpowiada: „Sorry sir” i na do widzenia „Have a nice day”… nice… czizys ku&%@ ja pie@&#£. Nice… bardzo. 
Wracasz na basen. Kelnerzy i obsługa baru zaangażowała się na całego. Plac przed hotelem wygląda z balkonu jak teren poszukiwań FBI i CIA razem wziętych. Wszyscy z latarkami, przeczesują teren… Prawie wynajęto płetwonurków do sprawdzenia basenu. „Sorry Mister. We didn’t find anything” mi też jest sorry mister. I’m so sorry… so sorrrrry maaaan….
Kolejny trop! „Śmieci!” przecież kelner mógł je wyrzucić przez pomyłkę do śmieci!!! Ha!?!? Pomyślelibyście!?!? Pewnie nie! A my tak! No więc serial o agentach FBI zamienia się w „Ostry dyżur”. Zakładamy rękawiczki, wysypujemy śmieci – tutaj nie wchodźmy w szczegóły, bo chce o tym wątku kiedyś zapomnieć… Szukamy i… nieeeee maaaaaaaaaa! No wiec wracamy, jak po niemieckiej niewoli, zmęczeni, spoceni, załamani, do pokoju. „Ile jedzie kurier z Polska?”, „Może ktoś ze znajomych właśnie leci do Salonik?” dyskutujemy wchodząc po schodach. Już nawet windy nam się nie chce brać. Nic to. Trudno. Idziemy spać. Prysznic. Do łóżka. Jutro rano zobaczymy co dalej. Może ktoś znalazł. Pomylił ze swoimi. Może, może, może… Nadzieja umiera ostatnia. Kładę Lenę spać. 
Nagle pukanie do drzwi. Otwieram. Wraca Piotrek, uśmiechnięty od ucha do ucha: „Znalazłem! Były w spodenkach!”… 😯
Pozdrowienia z trasy… o poranku w Budapeszcie… 🚙