Przeprowadzka
Co ma wspólnego Wałęsa, Playboy, Bambo, maska przeciwgazowa, piraci, GI Joe, plakat T Love z autografem Muńka, kaseta Metallicy i opaska karate? Hmmm? Dobra… wolę nie czekać na Wasze odpowiedzi, bo możecie nie przestać sobie ze mnie żartować do 2037 roku 😆 Tak więc odpowiem: prawie 40 lat życia. Prawie 40 lat życia zaklęte w przedmioty. W dużym skrócie historia jest taka.
Moja mama sprzedała dom rodzinny 😞 Jej przeprowadzka soon i przyszedł wreszcie czas na porządki i pakowanie… jak to oczywiście przystało na długi weekend, relaks i 1 maja… 🤦🏻♂️ Normalni Polacy 🇵🇱 łamią teraz zasady kwarantanny, spacerując nad morzem albo grillując karkówkę, a my… sprzątamy na całego 💃🕺 Poza tym zostałem wezwany także do roli biegłego sądowego, bo cześć rzeczy nadal jest moja i mam decydować, czy coś wyrzucamy czy zostawiamy, a może coś chcę sobie wziąć.
Więc zaczynasz podróż na strych, do schowków, półek, starych szaf i wgłąb zakurzonych pudeł. Z zakamarków przeszłości wyciągasz stare książki, zapisane zeszyty z pierwszej klasy, resoraki, klocki Lego, gazety, pożółkłe pocztówki z wakacji, notatki ze studiów, zdjęcia, pamiętnik, bilety z koncertów, całą edukację muzyczną w postaci kaset magnetofonowych od Michaela Jacksona, poprzez Fun Factory (zupełnie nie wiem, jak to się tu znalazło 😳) do The Doors, Metallicy i KNŻ. Kasety video z „Rambo pierwsza krew”, „Wykidajło”, „Nagi instynkt”, „Cobra” i „Commando”. Komputer Commodore, Tetris, kurtkę Bundeswery, łuski po nabojach, ubrania z demobilu, stare zdjęcia i milion pierdół. Milion milionów. Co chwilę wylosowujesz jakiś skarb, jakąś historię, jakieś wspomnienie i wzruszenie. Co chwilę z moją mamą płaczemy ze śmiechu, leżąc na podłodze. Co chwilę dowiadujesz się historii, których nie pamiętasz – jak chociażby ta z lalką. Zaglądam do pudła po kineskopowym telewizorze, a moim oczom ukazuje się goła Chucky. Więc mówię:
– „O! Mamo, zobacz jaka stara lalka”.
A mama na to:
– „A tak, to twoja pierwsza murzynka…”
– „What?!?!… Jak to? Poza tym nie mówi się już dzisiaj murzynka. I jak to pierwsza?!?! W sensie co?”
– „No pierwsza. Jak miałeś 3 latka to poszłam z tobą do „Domu dziecka” i stałeś przy tej lalce tak długo… to Ci wreszcie kupiłam” 😮
I tak prawdopodobnie przeszedłem swoją pierwszą lekcję gender & inclusion. O resztę lalek, już więcej nie pytałem 🤪
A dla niewtajemniczonych – „Dom dziecka” to taka chwytliwa nazwa sklepu z zabawkami w Grodzisku Mazowieckim. Wszystkie dzieci z naszego miasta chciały pójść chociaż raz do domu dziecka (raz dziennie)… na pewno to zostawiło jakiś ślad na naszej psychice.
W każdym razie wracając do historii z pamiątkami i sprzątaniem – bo jak zwykle dygresja goni dygresję – siedzimy sobie i tak od czterech godzin robimy powrót do przeszłości, przedzierając się przez morze historii. Wzruszenie miesza się ze smutkiem i radością. Żegnanie z zapraszaniem wspomnień. O! Mama znowu coś znalazła.
– „A dmuchany fotel to chcesz?”
Chce ktoś dmuchany fotel?