Marzenia się spełnia,  Przemyślenia,  Refleksje o życiu,  Wspomnienia

Pasje z dzieciństwa

Macie tak, że wracacie do pasji z dzieciństwa? Przez moment chciałem napisać z młodości… ale się powstrzymałem… dzięki Bogu 🤦🏻‍♂️

Ja mam ostatnio jakąś fazę na odkopywanie dziecięcego szczęścia i jeszcze mam to szczęście, że moi bliscy mi w tym pomagają. Jednym słowem samo szczęście 😉 Wróciłem do sportu, który uprawiałem na studiach, ostatnio dostałem zestaw lego (o którym zresztą pisałem, jakiś czas temu), a teraz puzzle… Jezu kiedy ja ostatni raz układałem puzzle? Czuje się jak w podstawówce, kiedy dostałem puzzle z dinozaurami – pamiętacie modę na dinozaury? Steven Spielberg, bluzy z Jurassic Park, wymiana naklejek na szkolnym czarnym rynku itp… tylko, że teraz dinozaur to ja , a puzzle mam z Friends. Dobra ale do sedna, bo tu nie chodzi tylko o te prezenty moi mili, tylko o sam rytuał. Jak je układasz. Mam wrażenie, że po latach te wszystkie pasje jakoś przychodzą mi bez spiny, bez tego że muszę szybciej, bez tego że muszę lepiej niż ktoś. Poziom niemuszenia i niezmuszania się. Po prostu robię. Tak więc siedzę na przedłużonej majówce i układam, do 2 w nocy. Jak dziecko. I się nie muszę ograniczać. I rano nie mam wyrzutów sumienia, jak się nie wyśpię. Bo prawdziwe szczęście można poznać po wspaniałych wspomnieniach i bez kaca na następny dzień. Moją córkę i partnerkę też wciągnąłem. Siedzimy razem. Każdy tyle ile chce.

Zresztą z tym poszukiwaniem szczęścia w dzieciństwie to jest cudowna sprawa. To jest moim zdaniem jakieś zapomniane źródło. Cześć moich klientów w coachingu ma problem z określeniem tego co ich cieszy, stracili gdzieś pasję w drodze do dorosłości. Skostnieli. Taki powrót do tego, kiedy ostatni raz czułeś radość i pasję, daje szanse na podróż myślami i sercem do przeszłości, by odkryć ten skarb… może przykryty gdzieś wewnętrznym krytykiem czy społecznymi normami i zasadami (czyt. rodzicem normatywnym), ale ciągle czekający na znalezienie.

Po drugie jest jeszcze kwestia tego, co sobie obiecywaliśmy jako dziecko, a nie dotrzymaliśmy słowa samemu sobie. Może się zarzekaliśmy, że jak będziemy mieli pierwszy samochód, to będziemy nim jeździć całe noce, albo że będziemy chodzić do kina kilka razy na ten sam ulubiony film, albo że zjemy tyle czekolady ile dusza zapragnie. Wielu z nas miało tak pewnie z lodami, co nie? Pamiętacie? Że jak będę duży to zjem x kulek, a nie dwie jak mi rodzice kupili. Moja dziewczyna tak ma… obiecywała sobie, że jak będzie dorosła, to będzie jadła lody do oporu. I je. I dobrze. Bo może. I chce.

Obudźmy nasze naturalne dziecko.

– O czym marzyliście, kiedy byliście mali?

– Co sobie obiecywaliście, że zrobicie, jak dorośniecie?

– O czym zapomniałeś stary pierniku?

– Jak dzisiaj sprawisz sobie radość – taką nieskutkującą wyrzutami sumienia na następny dzień?