AKTUALNOŚCI,  Emocje,  Marzenia się spełnia,  Refleksje o życiu,  Wakacje

O klockach Lego i spełnianiu marzeń

Kiedy byłem w podstawówce mój kumpel z klasy pojechał z rodzicami do Legolandu. W związku z tym, że 99,9% dzieciaków w tych czasach nie miała nawet jednego klocka Lego, już sama ta wizyta, jednego z nas! była jak dotyk palca Boga i powiew zachodniego luksusu na nasze dziecięce serca… a raczej uszy 😀

Jezu jakie on historie opowiadał po powrocie. Że zbierał złoto, że jeździł kolejką, że zrobił sobie prawo jazdy (prawo jazdy kurna!). W naszych małych dziecięcych sercach nie mogliśmy sobie nawet wyobrazić, co tam przeżył i widział… ale już od samego słuchania robiło się nam wszystkim gorąco i czuliśmy, że to musi być jakieś skrzyżowanie oranżady z wystawą Pewexu i westernem „7 wspaniałych” razem wziętym 🙂

Moich starych, jak większości z nas oczywiście, niestety nie było na takie wyskoki stać. Rodzice kumpla mieli własny biznes – kwiaciarnię i Jaguara… symbol luksusu lat 90’tych. Pozostawało więc marzyć. Potem przyszła wiekopomna chwila, żeby kupić sobie pierwsze klocki. Zresztą to jedno z moich najprzyjemniejszych wspomnień z dzieciństwa. Dostałem dolara od wujka i bon do Pewexu. Sprzedawczyni robiła focha, bo nie chciała za ten bon nic sprzedać… Jezu jakie to było napięcie przy kasie… jak walka o ogień. No ale kupiliśmy. Matka wybłagała i wreszcie były! Pierwsze klocki. Lego! Amerykańskie. Chociaż duńskie to amerykańskie… nie będę tłumaczył nawet o co chodzi, ale jak ktoś to przeżył to wie, że wszystko co amerykańskie, było liczone potrójnie.

Zestaw dwóch średniowiecznych żołnierzy z katapultą 😀 Opakowanie było małe jak 3 paczki Marlboro… ale radość była wielka jak Świątynia Opatrzności Bożej.No i miłość do klocków pozostała po dziś dzień. Po prawie 30 latach wreszcie spełniłem to marzenie z dzieciństwa. Polecieliśmy do Legolandu. Z córką, co odziedziczyła pasje do klocków po ojcu. Nawet się już nie oszukuję i kupujemy te klocki dla niej i dla mnie. Ja mam swoje zestawy ona swoje.

Bo życie jest od spełniania marzeń. To moje motto. A Lego rulez.

Marcin